Jesteście ciekawi jak oceniam ją z perspektywy dietetyka? Czy uważam, że jest warta przeczytania? Oto moja recenzja „Jak nie umrzeć przedwcześnie”.
O tej książce po raz pierwszy usłyszałam od swojego kuzyna (na tamten moment – studenta medycyny) niecały rok temu. Był nią bardzo podekscytowany, a wszystko, co wzbudza u innych sporo emocji, u mnie powoduje jednoczesny wyrzut podobnej ilości sceptycyzmu i pewnej ostrożności. Mimo wszystko chwyciłam egzemplarz w ręce i pobieżnie go przekartkowałam. To, na co zwrócił mi wtedy uwagę Mikołaj, to ilość odnośników do literatury, którą można znaleźć pod koniec książki. I w tym momencie szczęka mi opadła. W pięciuset-stronnicowym tomiszczu, ponad sto stron to same przypisy (1/5 całej książki!). To oznacza, że autorzy zamieszczając informacje w swojej książce, odwołują się łącznie do 2 657 źródeł naukowych (książek, artykułów, stanowisk…). Widząc pierwszy raz na własne oczy taki ogromny zbiór informacji żywieniowych, nie miałam innego wyboru. Kupiłam swój egzemplarz „Jak nie umrzeć przedwcześnie”.
O CZYM JEST TA KSIĄŻKA?
„Jak nie umrzeć przedwcześnie” to książka o tym, jak ogromny wpływ ma żywienie na nasze zdrowie; o tym, jak bardzo nasze zdrowie i choroby zależą od własnych wyborów. To książka napisana przez amerykańskiego lekarza, dr Gregera, na bazie dowodów naukowych, a zredagowana przez pisarza, Gene’a Stone’a.
Jest podzielona na dwie części:
- pierwszą, w której dowiadujemy się, za pomocą jakiej żywności możemy zminimalizować ryzyko 15 najczęstszych przyczyn śmierci (w książce przytaczane są oczywiście statystyki amerykańskie),
- drugą, w której mamy część praktyczną, czyli opisy 12 grup produktów spożywczych, które powinniśmy codziennie przemycać do swojej diety, żeby osiągnąć korzyści zdrowotne, o których mowa w części pierwszej.
„Wystarczy nie palić, wystrzegać się otyłości, poświęcać pół godziny dziennie na ćwiczenia fizyczne i zdrowiej jeść – więcej owoców i warzyw, więcej pokarmów pełnoziarnistych i mniej mięsa. Już tylko te cztery czynniki odpowiadają za 78 procent ryzyka choroby*. Jeśli wystartujesz od zera i zdołasz się dostosować do wszystkich czterech zaleceń, zmniejszysz o ponad 90 procent prawdopodobieństwo cukrzycy, o ponad 80 procent prawdopodobieństwo zawału, o połowę – udaru mózgu, a niebezpieczeństwo raka o ponad jedną trzecią.”
*chodzi o choroby przewlekłe
CO MI SIĘ PODOBA?
Lekkie pióro, prosta w zrozumieniu treść – przeczytałam sporo książek o zdrowiu i żywieniu, jednak w zdecydowanej większości ciężko się powstrzymać od przeciągłego ziewnięcia jeszcze przed końcem pierwszego rozdziału. W tej książce nie będziecie mieć z tym problemu. Powiem nawet, że dla mnie (zwłaszcza część I) była bardzo emocjonująca. Były momenty smutku, przytłoczenia, ale też szoku, a nawet rozbawienia. Dodatkowo, dr Greger ma niesamowitą umiejętność prostego przekazywania nawet skomplikowanych procesów biochemicznych. Części jego porównań używam z powodzeniem we własnym gabinecie.
Książka nie wymusza czytania całej treści w jednym, określonym porządku – pomimo tego, że ja przeczytałam tę książkę od deski do deski, bardzo doceniam fakt, że można ją czytać tak, jak się nam żywnie podoba. Bez różnicy, czy zacznie się od części I, czy II. Można ją czytać np. tylko o tych schorzeniach, które nas dotyczą albo po prostu interesują.
Jest merytoryczna, nie zawiera argumentów etycznych, ani opisów praktyk altmedowych – bardzo często treści, które promują dietę roślinną, jednocześnie starają się wplatać argumenty etyczne (przemysłowa hodowla zwierząt, warunki produkcji jaj, aspekty ekologiczne). Jednak ważne jest rozdzielenie tych zupełnie odrębnych kwestii, jeśli staramy się rozpatrzyć jakąś dietę merytorycznie, jedynie pod kątem zdrowotności. Drugą sprawą jest to, że bardzo często książki, które chcą rozpowszechniać wiedzę o wpływie diety na zdrowie, rozpędzają się i zaczynają dotykać kwestii medycyny alternatywnej, niesprawdzonych praktyk i wątpliwych suplementów. W „Jak nie umrzeć przedwcześnie” na szczęście nie ma problemu ani z jednym, ani z drugim.
Spojrzenie na zdrowie publiczne i żywienie z perspektywy lekarza – bardzo podoba mi się fakt, że M. Greger dotyka kwestii niedostatecznej edukacji lekarzy pod kątem żywienia i niedoskonałości systemu ochrony zdrowia pod względem prewencji (zapobiegania) chorobom. W Polsce ten problem wygląda bliźniaczo – miażdżąca większość środków na ochronę zdrowia jest przekazywana na leczenie, czyli radzenie sobie ze skutkami i objawami chorób, natomiast prewencja to kwestia niesamowicie zaniedbana i niedofinansowana.
„Jak to ujął dr Walter Willett, szef katedry dietetyki w Szkole Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Harvarda: „naszym dziedzicznym problemem jest fakt, że wszelkie strategie leczenia farmaceutycznego nie odnoszą się do zasadniczych przyczyn złego zdrowia w krajach Zachodu, a przyczyną tą nie jest niedobór lekarstw”. „
Dostrzeganie mieszania się wpływów i konfliktów interesów – oj, zastanawiałam się, czy to wymieniać, ponieważ w żaden sposób nie chcę, żeby ten podpunkt służył komuś jako dodatkowy argument do jeszcze większego braku zaufania do lekarzy. Greger opisuje sytuację w Stanach Zjednoczonych, do której nijak nie mogę się odnieść, ponieważ nie mam wystarczającej wiedzy o ich ochronie zdrowia. Wiem jednak z własnego doświadczenia, że w Polsce w wyniku braku oficjalnych zaleceń dotyczących chociażby żłobków czy przedszkoli, do oceny diety maluchów używane są systemy opracowywane przez największe firmy produkujące np. mieszanki mleko zastępcze. No nie jest to na pewno idealna sytuacja. Oprócz tego cenię fakt, że Greger, zarówno w książce, jak i na swojej stronie zawsze ocenia artykuły pod kątem konfliktu interesów.
CO MI SIĘ BARDZO PODOBA?
Ogrom wiedzy – tak obszerne piśmiennictwo, o którym pisałam we wstępie ma faktyczne przełożenie na treść. Będąc na studiach, zwłaszcza na ostatnich latach, często miałam wrażenie, że już nigdy nie usłyszę niczego nowego, ani odkrywczego. Wydawało mi się, że wszyscy w kółko wałkują to samo. Ta książka przełamuje takie błędne koło. To kopalnia informacji o żywieniu, nawet dla dietetyka. Widać, że jest wydana bez pośpiechu, podsumowuje ogromny dorobek zawodowy dr Gregera. Nie jestem nawet w stanie sobie wyobrazić, ile czasu może zająć zebranie materiałów i napisanie takiej książki. A oto i jest, zebrana w jednym miejscu, w przystępnej formie i w języku polskim. Czego chcieć więcej?
Realny, zauważalny wpływ na zdrowie – oprócz tego, że dowiedziałam się masy nowych informacji, wiele z nich już realnie przyczyniło się do mojej praktyki dietetycznej i poprawy stanu zdrowia moich pacjentów. W tym, coś dla mnie bezcennego – poprawę zdrowia mojej własnej cioci, która od lat zmagała się z okrutnymi migrenami, które często były oporne na mocne leki przeciwbólowe. Po dodaniu do swojej diety składnika, zasugerowanego w książce, w końcu znalazła tak długo oczekiwaną ulgę i poprawę, a cała rodzina do dziś cieszy się razem z nią. Jeszcze jedna, prywatna rzecz, którą chcę się tutaj z Wami podzielić, to fakt, że mój kuzyn (ten sam, który mi tę książkę pokazał), w tym momencie lekarz, pod wpływem tej książki, w ciągu jednej, długiej podróży pociągiem, zdecydował się diametralnie zmienić swoją dietę. Później, podczas wspólnej rozmowy podsumował to mniej więcej tak: „Jako osoba, która studiuje medycynę, gdzie od pierwszych zajęć uczy się działać na podstawie dowodów naukowych, jak mogłem nic nie zmienić, mając przed sobą tak dobitne argumenty?”.
Mała biblia dla dietetyków – do dzisiaj moja zielona* książka stoi na honorowym miejscu w domowej biblioteczce i bardzo często do niej wracam. Uważam, że powinna to być obowiązkowa lektura każdego dietetyka. Jest niesamowitym uzupełnieniem i zbiorem informacji o żywieniu, których nie usłyszy się na studiach.
*Zielona, ponieważ już bez swojej standardowej białej obwoluty. Ta, o ironio, została okropnie poplamiona zalewą z fasoli.
CO MI SIĘ NIE PODOBA?
Cherry picking – jest to przywara, która dotyka większości naukowców i bardzo ciężko się jej wyzbyć, a mianowicie: wybiórczość dobieranych dowodów naukowych. W idealnej rzeczywistości, każdy naukowiec, który stara się coś zbadać albo uzyskać odpowiedź na postawione pytanie, powinien to zrobić obiektywnie, nie powinien się nastawiać, ani dążyć do jednej konkretnej odpowiedzi. I właśnie ta stronniczość w stosunku do diet roślinnych i wybiórcze dobieranie i przedstawianie informacji naukowych to zarzut, który często jest przedstawiany dr Gregerowi. I muszę się z tym zgodzić. Nie przekreśla on dla mnie jego autorytetu, ale każe (zresztą jak do każdego innego źródła naukowego) podchodzić do treści w książce z pewną dozą ostrożności. Przykład? Pewne ilości produktów pochodzenia zwierzęcego, w tym niskoprzetworzonego mięsa, nabiału o obniżonej zawartości tłuszczu, czy jaj nie wykluczają zdrowej diety, sprzyjającej minimalizowaniu ryzyka chorób dietozależnych. Czytaj: ścisła dieta roślinna nie jest jedyną, najlepszą alternatywą, jak to jest przedstawiane w książce.
Brak krytycznego spojrzenia na dietę roślinną – obiektywizm to dla mnie umiejętność dostrzegania zarówno rzeczy, które sprzyjają naszej tezie, jak i tych, które mogą ją zakwestionować. To pewna doza sceptycyzmu. Bardzo, ale to bardzo zabrało mi takiego podejścia. Chociażby jednego rozdziału poświęconego dyskusji, czy dieta roślinna na pewno jest dla wszystkich i czy nie niesie ze sobą zagrożeń, patrząc z perspektywy socjologicznej i zdrowia publicznego. Na te pytania oczywiście mam wypracowane własne zdanie, ale żałuję, że nie pozostawiono przestrzeni do rozważenia tych kwestii dla czytelnika.
PODSUMOWUJĄC
Moim zdaniem, jest to najlepsza książka, spośród znanych mi pozycji, o wpływie diety na nasze zdrowie i jedna z najciekawszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam. Może być świetnym źródłem podstawowej wiedzy o tzw. chorobach cywilizacyjnych, jak i żywności. Oprócz podstaw teoretycznych daje też łatwe do przestrzegania na co dzień, praktyczne porady, jak zastosować zdobytą wiedzę we własnej kuchni.
„Jak nie umrzeć przedwcześnie” to pozycja, która może realnie wpłynąć na zdrowie Twoje i Twojej rodziny. O ile oczywiście, poza przeczytaniem, będziesz starał się zastosować choćby do części sugerowanych w książce zmian.
Należy jednak zaznaczyć, że z całą pewnością nie jest to podręcznik do dietetyki, ani w 100% obiektywna rozprwa naukowa. Nic w tym dziwnego, bo należy pamiętać, że przede wszystkim jest to książka popularnonaukowa, która przedstawia uproszczony model żywienia, mający poprawić jakość żywienia wielu osób, bez względu na wykształcenie, miejsce zamieszkania, status ekonomiczny, czy umiejętności kulinarne. Myślę, że słowa, które w swojej przedmowie zamieścił autor, pięknie podsumowują całą książkę, a przy okazji są też odbiciem mojego podejścia do diety roślinnej.
„W tej książce nie przekonuję do diety wegetariańskiej czy wegańskiej. Optuję za dietą mającą podstawy naukowe, a wyniki badań wyraźnie wskazują, że im więcej jemy nieprzetworzonych produktów roślinnych, tym lepiej – zarówno ze względu na ich wartość odżywczą, jak i na fakt, że zastępują mniej zdrowe potrawy.”
I jeszcze mój ulubiony cytat Z „Jak nie umrzeć przedwcześnie”, obiecuję, że ostatni:
„Powinieneś tak gorliwie jeść owoce i warzywa, jakby zależało od tego twoje życie,bo możliwe, że tak jest.”
Diana