Dzisiejsza pasta z fasoli i pieczonego buraka jest bajecznie prosta, nie używamy w nim tłuszczów dodanych. Jest też bardzo szybka. Może zastanawiacie się, w którym momencie pieczenie buraków jest szybkie? Już Wam mówię 🙂
Ja lubię ułatwiać sobie życie. Co tydzień, w dzień kiedy mam na to czas i ochotę zajmuję się hurtowym przygotowaniem „półproduktów” do posiłków na cały tydzień. Nie planuję niczego dokładnie. Przygotowuję, co mam pod ręką: moczę i hurtowo gotuję strączki, a później mrożę je mniejszymi porcjami, piekę na raz warzywa, które się do tego nadają. Gotuję też na zaś kilka woreczków kasz i soczewic. W taki sposób przygotowana na kolejny tydzień, jestem w stanie sobie ugotować przepyszne posiłki w 10 minut. Właśnie w ten sposób powstała pasta z fasoli i pieczonego buraka.
Weganką jestem od 6 lat, dietetykę studiowałam 5 lat, a w tym roku zaczynam pracować jako dietetyk. Przez te wszystkie lata moje podejście do kuchni cały czas się zmieniało i ewoluowało. Moje pierwsze przepisy teraz, z perspektywy czasu, wydają mi się być śmieszne i mało trzymające się kupy.
Patrząc się też z perspektywy żywienia i odpowiedniego komponowania swoich posiłków, moje dawne nawyki kulinarne też pozostawiają wiele do życzenia. Gdzieś daleko w archiwum mojego bloga możecie znaleźć przepis na np. pastę z ciecierzycy, do której dodaję 1/2 szklanki oleju… W tym momencie jest to dla mnie nie do pomyślenia, ponieważ fascynuje mnie (zawodowo i kulinarnie) niskoprzetworzona kuchnia roślinna, w której nie używa się tłuszczy dodanych.
Zastanawiałam się, czy kasować te stare przepisy, ale doszłam do wniosku, że nie chcę tego robić. One, o ile teraz odbiegają dalece od ideału moich posiłków, były jednym z najważniejszych kroków w moim życiu, w drodze do zdrowia. Nie wszyscy musimy od początku być idealni, grunt, żeby się starać żyć najzdrowiej, jak umiemy. Gotowanie też nie musi nam zawsze wychodzić. Grunt, to odczuwać przyjemność płynącą z przygotowywania posiłków. No i z jedzenia 🙂
Pasta z fasoli i pieczonego buraka
4
5
minutes5
minutes150
kcalCały przepis pozwala na przygotowanie około 4 porcji pasty. Kaloryczność 1 porcji uwzględnia wszystkie poniższe składniki, bez dodatków tj. pieczywo.
Składniki
2 szklanki fasoli (ja użyłam Jaś Karłowy)
1 upieczony i obrany burak średniej wielkości
1 spora łyżka masła orzechowego
1 łyżka płatków drożdżowych
1 łyżka soku z cytryny
sól, sporo pieprzu
Sposób przygotowania
- Do blendera wrzucamy wszystkie składniki oprócz soli i pieprzu. Całość blendujemy na gładką masę ok. 3-5 minut.
- Jeśli pasta jest za gęsta, można dodać troszkę wody (najlepiej łyżkami). Na końcu doprawiamy pastę solą i sporą ilością pieprzu. Miłośnikom ostrych potraw polecam też dodanie kopiastej łyżeczki chrzanu.
- Pasta świetnie smakuje z kontrastowymi, ostrymi smakami, np. z rukolą (jak u mnie na zdjęciu) albo z ogórkami kiszonymi
Okiem dietetyka
- 1 porcja z tego przepisu będzie dobrym źródłem białka, tłuszczu oraz średniej ilości warzyw.
- W zastosowaniu jako główny posiłek – warto go uzupełnić o produkt pełnoziarnisty (np. pieczywo lub tortillę), białkowy (np. tofu lub ciecierzycę) i trochę więcej warzyw.
- Tak skomponowany posiłek będzie miał dobry stosunek kaloryczności do nasycenia – jedz go intuicyjnie (bez potrzeby ograniczania ilości) i przyrządzaj tak często, jak masz na to ochotę.
Zastanawiasz się skąd dlaczego udzielam takich, a nie innych porad? Przeczytaj „Przewodnik o blogu” i poznaj zasady, które są fundamentem zamieszczanych przeze mnie przepisów i komentarzy „okiem dietetyka”.
Smacznego, Diana
Ja jestem początkującą wegetarianką. Czy możecie podrzucić jakiś spis, co warto sobie upiec z wyprzedzeniem? Oprócz buraków przyszła mi do głowy dynia i marchewka. Co jeszcze?
Co jakiś czas gotuję w szybkowarze różne warzywa strączkowe i mrożę 🙂 W ogóle jestem wielką fanką mrożenia i marzy mi się wielka zamrażarka. Lubię gotować wielkie gary zup-kremów i część mrozić. Tak samo chętnie robię podwójną czy potrójną porcję pieczonych kotletów – różnica w czasie robienia jest minimalna, bo czy ulepię 12, czy 40 kotletów, to bez różnicy, a pieką się przecież same, więc w tym czasie mogę czytać książkę czy zrobić cokolwiek innego 🙂
Potem, gdy mamy dzień lenia i ani ja, ani partner nie mamy wystarczającej motywacji do gotowania, wyciągamy z zamrażarki pakę kotletów, pakujemy na chwilę do piekarnika i jest pyszny obiad 😀
Świetnie rozwiązane 😉 Sama jestem ogromną zwolenniczką takiego gotowania. A mrożenie umożliwia mi korzystanie na co dzień z letnich skarbów z działki mojej babci 🙂