No i po majówce. Oczywiście ironia losu jest paskudna i o ile pierwsze dwa dni majówki, kiedy przyjechały do mnie znajome i byłyśmy od rana do wieczora na koncertach, musiało lać, być paskudnie zimno, to jak już wracałam do domu (biorąc ze sobą na wszelki wypadek kurtkę zimową i kozaki) nagle wyszło słońce i zrobił się upał 🙂
W każdym razie, jak przyjechałam do domu, nagle zapragnęłam strasznie pierogów ruskich. Nie jadłam ich chyba z rok albo półtora. Zawsze, jak jakieś zamawiałam, czy jadłam u babci (no bo gdzie indziej można jeść pierogi? ^^) to były to z kapustą i grzybami, lub różne odmiany pierogów gryczanych. A więc chwyciłam ziemniaki, cebulę i tofu i z pomocą mamy ugotowałam pierogi, po czym, jak już je jadłam, myślałam, że będę fruwać gdzieś na poziomie sufitu ze szczęścia. No bo kto nie kocha pierogów ruskich całym sercem ? No i jeszcze do tego wyszły takie dobre, że już dawno pozostało po nich tylko wspomnienie.
Ogółem przepis jest klasyczny i do tego prosty, jak but. Jedyną modyfikacją jest ciasto pierogowe, które zrobiłam z mąki żytniej, która w tej roli przyjęła się zaskakująco dobrze :).
Kto się zgodzi, że ruskie są najlepsze, palec do budki !
Żytnie pierogi ruskie
Składniki
- Na ciasto pierogowe:
300 g mąki żytniej
100 g mąki pszennej
3/4 szklanki letniej wody (ok 200 ml)
sól
- Na nadzienie:
5 ugotowanych, średnich ziemniaków
kostka twardego, naturalnego tofu (ok 200-250 g)
2 cebule
1 łyżka oleju rzepakowego
2 łyżki dobrej smakowo, wegańskiej margaryny
sól, pieprz
Sposób przygotowania
- Mąkę żytnią, pszenną i pół łyżeczki soli mieszamy w misce. Nie polecam używać samej mąki żytniej, ponieważ lubi się kleić i musielibyśmy użyć dużo dodatkowej mąki przy wałkowaniu, co by spowodowało, że ciasto będzie twarde.
- Do mąki dodajemy letnią wodę i mieszamy wszystko ręką, aż powstanie w miarę zwarte ciasto, które możemy przenieść na blat, czy stolnicę.
- Ciasto wyrabiamy, aż będzie gładkie, sprężyste i nie będzie się kleiło do blatu. Jeśli konsystencja będzie nieprawidłowa, można dodawać łyżkami wodę lub mąkę.
- Kulę wyrobionego ciasta owijamy w folię i wstawiamy do lodówki na 15-20 minut, aż nie zrobimy nadzienia.
- Ugotowane, jeszcze gorące ziemniaki przekładamy do miski razem z tofu i margaryną. Całość rozdrabniamy tłuczkiem, aż masa zrobi się jednolita, ale z widocznymi grudkami tofu.
- Następnie na patelni rozgrzewamy olej i smażymy drobno pokrojoną cebulę. Kiedy cebula zrobi się szklisto-brązowa i będzie ładnie pachnieć, zdejmujemy ją z gazu i dodajemy do masy ziemniaczanej.
- Całość mieszamy i przyprawiamy solą i pieprzem, aż smak nadzienia będzie wyrazisty.
- Ciasto wyjmujemy z lodówki i rozwałkowujemy na posypanym mąką blacie. Kiedy ciasto będzie miało 2-3mm grubości, wycinamy kółka, nakładamy ciasto łyżeczką i zaklejamy brzegi pieroga.
- Surowe pierogi gotujemy partiami we wrzącej i osolonej wodzie, aż wypłyną na wierzch, czyli niecałe 3-4 minuty w moim przypadku.
- Wcinamy pierogi na gorąco, podane z zeszkloną cebulką lub szczypiorkiem. No i delektujemy się każdym kęsem.
Zastanawiasz się skąd dlaczego udzielam takich, a nie innych porad? Przeczytaj “Przewodnik o blogu” i poznaj zasady, które są fundamentem zamieszczanych przeze mnie przepisów i komentarzy “okiem dietetyka”.
Smacznego! Diana
Pierogi bez skwarków to nie pierogi! 😀
żytnich jeszcze nie jadłam ale nie trzeba mnie namawiać 🙂
Ciasto jest genialne- naprawdę 😛
Wspaniale,uwielbiam,pozdrawiam wiosennie.